I mi tak trochę przykro..
Zdaję sobie sprawę, że wyglądam i zachowuje się jakbym miał roczek, max. półtora. Udaję, że mnie to nie rusza, bo "co oni wiedzą". Nie mam ochoty się uzewnętrzniać przed każdym, wzbudzać krępującej litości i "ojojania", więc siedzę cicho.. Ale prawda jest taka, że trochę jednak mnie to rusza...
Zdarza się też, że osoby wiedzące ile przeszedłem zadają pytania typu " a Wiktor już mówi?" Zdaje sobie sprawę, że to z czystej sympatii. Nikt nie ma złych intencji i nikt nie sądzi, że te pytanie może sprawić mi przykrość.. A ja znów czuję takie małe ukłucie żalu. (Do losu, nie do pytających) Wiem. Nie powinienem. W końcu tyleeee przeszedłem i mam prawo mieć "tyły". Biję się więc z własnymi myślami i oto do jakich wniosków dochodzę:

Może i nie potrafię sam jeść. Ba, nie bardzo potrafię gryźć/przeżuwać jedzenia. Ale potrafię nieźle gryźć w ramach samoobrony. Np.gdy pani neurologopedka próbuje ze mną pracować.
Może i nie akceptuję większości smaków. Ale teraz oprócz kaszki, gofrów czy biszkoptów potrafię też zjeść trochę zupy, tosta czy kopytka.
Może i nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie mogę wszystkiego wkładać do buzi. W mojej "paszczy" ląduje absolutnie wszystko co się nawinie. Ale wiem już, że z jakiegoś powodu nie podoba się to moim rodzicom. Gdy tylko zauważę, że oni zauważyli moje "chomikowe" policzki, uciekam gdzie pieprz rośnie, by mi tego z buzi nie wyjęli.
Może i prawie nie rosnę (wizyta u endokrynologa się kłania). Ale za to w końcu przybrałem trochę na wadze.
Może i nie potrafię sygnalizować swoich potrzeb fizjologicznych. Ale pozwalam już sobie zmieniać pampersa bez ataku histerii. Może i nie rozumiem prostych poleceń typu "podnieś" czy "daj". Ale rozumiem już słowo "chodź". Rozumiem, że zakładanie butów wiąże się z wyjściem na dwór i z radością uderzam wtedy łapkami w drzwi wyjściowe.
Może i nie potrafię ułożyć wieży z klocków, nie wiem do czego służy klockowy sorter. Ale ostatnio poturlałem piłkę do mamy. Trzy razy! (No dobra, z turlaniem miało to niewiele wspólnego, ale naprawdę chciałem jej tą piłkę podać!)
I tak dalej, i tak dalej..
To są takie małe rzeczy. Takie banalne. Najprostsze
umiejętności, których człowiek normalnie nie dostrzega. Oczywiste dla dwulatka. A
ja mam wrażenie, że każdego dnia przesuwam horyzont. I choć jeszcze bardzo dużo pracy przede mną, tak dużo już potrafię. Może Einstein ze mnie żaden, ale za to mam dar zjednywania sobie ludzi, ogromną wolę walki i zdolność wychodzenia cało z życiowych opresji.
A Ty jaka supermoc posiadasz? :)
PS. Na zdjęciu uwieczniona niebywała umiejętność kucania (miesiąc temu bym po prostu usiadł) wraz z nadprzyrodzoną zdolnością wyłapywania najmniejszego kamyczka!