wtorek, 1 września 2015

12 cudów na 12 miesięcy

Wprawdzie ostatnie dni nie należą do najszczęśliwszych,ale dzisiaj jest moje święto,więc nie może być pesymistycznie. Za mną pierwszy rok życia. Miesiące smutku i walki. Ale również miesiące nadziei i radości. Dziś takie male podsumowanie. Tak ku pokrzepieniu serc. Ze nigdy,ale to absolutnie nigdy nie można się poddawać. Oto 12 przeciwności, z którymi musiałem się zmierzyć:

1. Wysoka leukocytoza. Już na "dzien dobry" bezpośrednie zagrożenie życia. Przy normie 20 tysięcy, ja leukocytów mam prawie 700 tysięcy. Jest 27 grudnia, a ja słyszę,że z takimi wynikami mogę nie dożyć końca roku. Nazajutrz transfuzja wymienna krwi. Przez kilka godzin dwoje lekarzy strzykawkami zabiera moją chorą krew i toczy zdrową. Udaje się. Schodzimy do 200 tysięcy. To wciąż dziesietokrotnosc normy, ale możemy zacząć w ogóle mówić o jakimkolwiek leczeniu.
2. Atonia jelit. Nie robię kupki przez kilka dni. Nie pomagają żadne czopki i lewatywy. Brzuszek przypomina balonik. Jego obwód jest prawie 10 centymetrów większy. Istnieje ryzyko pęknięcia jelita grubego. Perystaltyki brak. Po dwóch konsultacjach chirurgicznych, niezliczonych lewatywach i wprowadzeniu niestandardowych u niemowląt leków, udaje się. Kupa radości z kupy.
3. Wstrząs septyczny. Co tu dużo pisac, sepsa to sepsa. Wkraczam się równię pochyłą. Lekarze wprowadzają mnie w stan śpiączki farmakologicznej.
4. Wylew do mózgu. Mój stan jest bardzo ciężki,więc na razie nie można ocenić jego skutków.. Lekarze mówią,że nawet jeśli jakimś cudem się wykaraskam, to mogę być upośledzony. Mija trochę czasu, gdy okazuje sie, że był to wylew I stopnia. Najlżejszy. Rozejdzie się po kościach i nie będzie śladu.
5. Niewydolność oddechowa. Trafiam na intensywna terapie przytomny, w stanie nie najgorszym jak na Oitd. Nie mija parę godzin, a jest bardzo źle. Zostaje zaintubowany i podłączony pod respirator. Z każdym dniem jest gorzej i gorzej. Zostaje przełączony na oscylator. Jest to taki respirator, który pompuje we mnie powietrze i telepie całym moim ciałem,żebym lepiej się natleniał. Stężenie tlenu wynosi 100%. Oddycha za mnie już tylko maszyna. Moja niewydolność oddechowa trwa okolo miesiąca, ale kroczek po kroczku i udaje się. Ludzie, ja oddycham!
6. Niewydolność krążeniowa. Najpierw tachykardia i serce bijące jak szalone, a potem odbijam w druga stronę. Tętno drastycznie spada. Wyganiają mamę. Atropina i inne takie. Z ust lekarki mama słyszy "Nic dobrego pani nie mogę powiedzieć. To juz czwarty raz dzisiaj. Serce tak długo nie pociągnie. Pani syn jest umierający." Mimo tętna i ciśnienia na poziomie podłogi, nie poddaję się. Dostaję trylion różnych lekarstw. Pielęgniarki muszą organizować kolejne pompy infuzyjne. Łącznie tych pomp, tloczacych we mnie lekarstwa, jest dwanaście. Długo walczymy,ale udaje się. Kilka miesięcy później jestem konsultowany kardiologicznie. Pani kardiolog nie dowierza, ze tyle przeszedłem. Serce bije jak dzwon.
7. Zapalenie płuc z ARDS-em. Zdjęcie rtg za zdjęciem, a jedno gorsze od drugiego. W zasadzie łączy się to bezpośrednio z moja niewydolnością oddechową.
8. Niewydolność nerek. Moje nerki przestają pracować. Lekarze podejmują decyzję o podłączeniu mnie do sztucznej nerki. To bardzo ryzykowne posunięcie. Niemowlakom się tego nie robi. W Polsce takie ryzyko podjęto może kilkadziesiąt razy na przestrzeni lat. Z różnym skutkiem. Samo podłączenie nerki może skończyć sie śmiercią. Udaje się. Jestem dializowany bodajże przez kilkanaście dni. Próbują mnie odłączyć raz i drugi. Nie siusiam. Za trzecim razem się udaje. Niewiarygodne, ale moje nerki pracują jak gdyby nigdy nic! Powinny się rozleniwić, a nawet nie zauważyly tej dializy.
9. Ropień pluca. Walczymy z punktem 5 i 7 i nie wiedzieć czemu sie nie lecze. Mimo intensywnej antybiotykoterapii. Lekarze błądzą po omacku. Może gruźlica? Gdy udaje się przejść z powrotem na zwykły respirator jadę na tomografię. Wszystko w strachu, bo do transportu karetka niespecjalnie się nadaję. Mogę nie przeżyć drogi, mamy się z tym liczyć. Wracam w stanie nienaruszonym. Mamy diagnozę,ale to nie sa dobre wieści. Ropień płuca. 3 centymetry. Próba wycięcia może skończyć się tym,ze cale płuco pójdzie. Przeszczep szpiku z lewym plucem, w dodatku chorym raczej nie będzie wchodził w grę. Lekarze decydują się na drenaż tego ropnia. Niestety drenaż jest nietrafiony, powstaje odma oplucna. Czas działa na moją niekorzyść. Trzeba podjąć radykalne kroki. Usuwamy go chirurgicznie. Mamy się liczyć z tym, ze z bloku operacyjnego mogę juz nie wrócić. Sam ropień płuca u takiego małego dziecka to śmiertelne zagrożenie, a co dopiero u niemowlaka w stanie krytycznym. Jedziemy z koksem. Jakiś cudotwórca usuwa mi ten ropień wyłącznie z segmentom górnego plata prawego płuca. Od teraz zaczynam sobie coraz lepiej radzić oddechowo. Po paru miesiącach osłuchowo nawet nie widać różnicy pomiędzy prawym a lewym plucem.
10. Ropowica rączki. Nie wiedzieć czemu moja rączka puchnie z każdym dniem i robi sie prawi fioletowa. "Rączka to najmniejszy problem" słyszymy na początku. No tak w zasadzie bez ręki można żyć. Trzeba sie skupić na niewydolności oddechowej i krążeniowej. Z czasem problem jest coraz większy. Odsączają 20 ml ropy,ale bez poprawy. Rączką zostaje rozcięta wzdłuż, a rana pozostaje otwarta przez wiele dni. Powiez szlag trafił, mięśnie do wycięcia. Codziennie usuwane są kolejne martwe tkanki. Dla odmiany mamy liczyć się z tym,ze w pewnym momencie moze zostac tylko skora i kość. Ruchomość ręki pod wielkim znakiem zapytania. Gdy w końcu ta rączkę zszywaja i ściągają grube opatrunki okazuje sie,że ją zginam. Wygląda nieciekawie, ale uwierzcie wywijam ta rączką aż milo.
11. Ból i zespol odstawienny. Najpierw ból, którego nie ogarnia nawet całodobowa podaż morfiny. Później śpiączka farmakologiczna i różne leki usypiające. Aż przychodzi czas na wybudzenie. Jestem czerwony jak burak, wściekły i cały się telepie. Tak ponoc zachowują się narkomani na odwyku. Tak jak i oni dostaję metadon. Z powodu drżeń podejrzewają nawet padaczkę. Nie wiem jak, ale przechodzę i przez to. I to dwa razy. Na intensywnej terapii i po przeszczepie. Chociaż delirka na przeszczepach to i tak maly pikus z tym co sie ze mną działo na oitd.
12. Bakterie u wirusy. Sporo tego. Rotawirusy, gronkowce, klebsielle, cloace.. Największym rywalem jest jednak stenotrophomas maltophilia. Nawet nie potrafię tego wymówić, a musze z nią walczyć. Zaraza jest wszędzie. W kale, krwi, gardle.. Jest odporna na antybiotyki. Nawet te "do dorosłych", które dostaj. W końcu jestem konsultowaby z jakas panią profesor i przez 28 dni dostaję końskie dawki biseptolu. Wygrywam i ta bitwę. Nie ma mocnych na mnie!

Jak widzicie sporo tego sie nazbierało. Nie wiem ile razy juz mialem czegoś nie przeżyć.. Jak wiecie żyje i cały czas walczę. Da się? Da sie! A że moje życie trochę przypomina thriller...

Tak sie sklada, ze taki właśnie tytuł (thriller;) ) nosi jeden z wielkich przebojów Michaela Jacksona. Ten przebój i pozostałe będą rozbrzmiewać juz w ten piatek (4 wrześnią) w Miejskim Ośrodku Kultury w Glogowie. Zaczynamy o godzinie 18. Wstęp na koncert to dobrowolny datek do puszki, a kazda zlotowka stanowi ogromna pomoc finansową mej skromnej osóbce.

To co? Trzeba jakoś uczcić te noje 12 zwycięstw? Koncert to idealna okazja:))

9 komentarzy:

  1. Wiktorku z okazji Twoich urodzinek życzę Ci duuuużżżooo zdrówka,siły,cierpliwości i oby szczęście Cię nie omijało:-)Jesteś niesamowicie dzielny i silny:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jak tu nie wierzyć w cuda !!!!! Wiktorku dużo zdrówka. Ogromne podziękowania należą się lekarzom, którzy o ciebie walczyli. Najwspanialszy wojownik na świecie :) Może kiedyś zrobią o tobie film, zarobisz miliony i będziesz się wylegiwał gdzieś na Karaibach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiktorku, Z okazji Twoich 1 urodzin życzę Ci dużo uśmiechu na twarzy Twojej i Twoich rodziców, aby słońce świeciło Ci co dzień. Życzę Samych Cudów!!! Od początku trzymam kciuki za Ciebie. Całuję :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiktorku wszystkiego najlepszego z okazji Twoich 1 urodzinek. Duuuuuużo, duuuuużo zdrówka, aby ten kolejny rok i kolejne lata Twojego życia były dla Ciebie i dla Twoich bliskich pasmem samego szczęścia i dowodem na to, że wiara, nadzieja i miłość mogą zdziałać cuda. Trzymaj się kochanie i zdrowiej szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. na koncercie na pewno będziemy!
    Wiktor dasz radę, jesteś prawdziwym zwycięzcą! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiktorku 12 miesięcy cudów -to rok z Twojego życia,wielu z nas uczestniczyło w tych wydarzeniach modląc się za Ciebie i zagrzewając Cię do walki,trzymali kciuki i wierzyli,że uda Ci się wyjść z tego (tutaj ciśnie mi się na usta brzydkie słowo : z gów..a).
    Roczne dzieci dostają od rodziców trójkołowe rowerki,zabawki edukacyjne i inne cudeńka.
    Nam zależy na tym żebyś był zdrowy i tego Ci życzymy i niech ten thriller już się skończy :)
    Całuję mocno i ściskam .
    Ciocia Iza

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka i opieki Matki Bożej Wiktorku w dniu Twych pierwszych urodzin mały skarbie :-)oraz dużo sił dla Twoich kochanych rodziców i dalszych wspaniałych chwil w życiu -pozdrawiam �� ze Wschowy

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrówka i opieki Matki Bożej Wiktorku w dniu Twych pierwszych urodzin mały skarbie :-)oraz dużo sił dla Twoich kochanych rodziców i dalszych wspaniałych chwil w życiu -pozdrawiam �� ze Wschowy

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiktorku spóźnione sto lat, maluchu dasz radę wierzymy w Ciebie. Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń