wtorek, 7 listopada 2017

List



Czasem w naszym życiu dzieje się coś, czego nie można pozostać bez echa..
W tym przypadku był to list.
Für mich.
Von Ihr.
Od mojej dawczyni szpiku. Mojej Dawczyni Życia.
Kilka ciepłych zdań.
Ogrom emocji.
Uczucia nie do opisania słowami.
Ona gdzieś tam jest. Myśli o mnie. Ciekawi jak wyglądam, jak się czuję..
Nawet nie wie, że ratowała moje życie dwa razy..
Mam nadzieję, że kiedyś będzie dane nam się spotkać.
Moją genetyczno bliźniaczko.
Moja wybawczyni.

Dziękuję Ci.





Wiele osób nie ma tego szczęścia co ja i wciąż szuka genetycznego bliźniaka. 
Może to TY możesz uratować komuś życie?
https://www.dkms.pl/pl/zostan-dawca

piątek, 21 lipca 2017

Wakacje



Jak widać na załączonym obrazku, ogólnie mam się dobrze.
Nie wszystko jest tak, jak chciałbym by było, ale pracujemy nad tym. Z  taką onkoprzeszłością, muszę liczyć się z tym, że już zawsze będzie coś tam zgrzytać, co począć. Oby z czasem tych "zgrzytów" było coraz najmniej.
Tymczasem jutro ruszam na pierwsze w życiu wakacje. Takie najprawdziwsze.
Żegnajcie lekarze, szpitale i terapeuci.
Witaj morska bryzo, plażingu i parawaningu!



Kto wie, może zmiana klimatu, natchnie mnie, by w końcu napisać coś więcej:)?

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Wielkanocny zajączek



Rok temu podczas świąt wielkanocnych leżałem w Przylądku Nadziei.
Dwa lata temu "świętowałem" na Bujwida..
Wielkanoc 2017 nareszcie spędziłem w domu.
Było głośno, wesoło i rodzinie.
Jak widać na załączonym obrazku:)







Ostatnio mam małą kumulację wizyt lekarskich i sporo na głowie, ale obiecuję, że wkrótce napiszę coś więcej.
Słowo zająca!

sobota, 4 lutego 2017

Nowy rok, nowy ja.

Pod koniec grudnia trochę wszystkim stracha napędziłam, jak to ja. Jednak niczym kot, kolejny raz, spadłem na cztery łapy. Również jak to ja. To wszystko było jednak dokładnie przemyślane. Postanowiłem wejść w Nowy Rok bez balastu i nieco przyspieszyć akcję wyciągnięcia wkłucia centralnego. Nowy rok, nowy ja. Od teraz nie muszę przynajmniej z każdą gorączką pędzić do kliniki i kłaść się na oddziale. To czyni nasze życie trochę bardziej przewidywalnym. Zwłaszcza, że aktualnie smarkam, kaszle, kicham i prycham..
Niestety, z powodu obniżonej odporności łatwiej wszystko "łapię" i dłużej dochodzę do siebie. Z tychże względów wciąż muszę unikać skupisk ludzi, zwłaszcza dzieci. Czasami mam wrażenie, że jedno więzienie (klinika) zamieniłem na złotą klatkę (dom). Co mi ze spacerów czy sporadycznych odwiedzin u najbliższych, kiedy mi się marzy zabawa z rówieśnikami. Oni z pewnością nauczyliby mnie wielu ciekawszych rzeczy niż rodzice czy starsza siostra (dobrze, że mam chociaż ją!). Krzątam się tak z kąta w kąt (a za dużo metrów do dyspozycji, to ja nie mam) i wymyślam różne misje. Aktualnie prowadzę badanie naukowe pt. Minimalna ilość jedzenia potrzebna dziecku do życia. Już naprawdę niewiele mi brakuje by przekonać się, że można żyć samym powietrzem! Trudno mi samemu wszystko ogarnąć, więc telepatycznie wymieniam się doświadczeniami z moim kumplem Jankiem Kłaczkiem. Słaby apetyt nie przekłada się w żadnym wypadku na spadek formy. Wręcz przeciwnie. Codziennie przekonuję się, że można się wspiąć jeszcze wyżej i wyżej. Ława? Trzy sekundy. Szafka rtv? Sekund dwie. Stół w kuchni zajmuje trochę więcej czasu, ale pracuję nad tym. Jak tak dalej pójdzie będę drugim Jerzym Kukuczką!

Na zdjęciu uwieczniony mój pierwszy w życiu spacer po śniegu. Najprawdziwszym śniegu!