Niestety, z powodu obniżonej odporności łatwiej wszystko "łapię" i dłużej dochodzę do siebie. Z tychże względów wciąż muszę unikać skupisk ludzi, zwłaszcza dzieci. Czasami mam wrażenie, że jedno więzienie (klinika) zamieniłem na złotą klatkę (dom). Co mi ze spacerów czy sporadycznych odwiedzin u najbliższych, kiedy mi się marzy zabawa z rówieśnikami. Oni z pewnością nauczyliby mnie wielu ciekawszych rzeczy niż rodzice czy starsza siostra (dobrze, że mam chociaż ją!). Krzątam się tak z kąta w kąt (a za dużo metrów do dyspozycji, to ja nie mam) i wymyślam różne misje. Aktualnie prowadzę badanie naukowe pt. Minimalna ilość jedzenia potrzebna dziecku do życia. Już naprawdę niewiele mi brakuje by przekonać się, że można żyć samym powietrzem! Trudno mi samemu wszystko ogarnąć, więc telepatycznie wymieniam się doświadczeniami z moim kumplem Jankiem Kłaczkiem. Słaby apetyt nie przekłada się w żadnym wypadku na spadek formy. Wręcz przeciwnie. Codziennie przekonuję się, że można się wspiąć jeszcze wyżej i wyżej. Ława? Trzy sekundy. Szafka rtv? Sekund dwie. Stół w kuchni zajmuje trochę więcej czasu, ale pracuję nad tym. Jak tak dalej pójdzie będę drugim Jerzym Kukuczką!
Na zdjęciu uwieczniony mój pierwszy w życiu spacer po śniegu. Najprawdziwszym śniegu!
Pozdrawiam Cię mały bohaterze i życzę kolejnych sukcesów:-)dużo zdrówka i powodzenia:-)
OdpowiedzUsuńSuper Wiktorku:* Twoja mama jest dzielna ale Ty jeszcze bardziej:*:*
OdpowiedzUsuńhalo, co u WIktorka??? czekamy na nowe wieści.......
OdpowiedzUsuńWiktorku co tam u Ciebie słychać?
OdpowiedzUsuńWiktorku tęsknimy odezwij się !
OdpowiedzUsuń