czwartek, 27 października 2016

Same dobre rzeczy:)

Wiem, zaglądacie tu i zaglądacie, a ja milczę jak zaklęty. To nie moja wina. Serio. Sprzęt elektroniczny w moim domu odmówił posłuszeństwa i co ja biedny żuczek mogę.
Zresztą, już nie raz wspominałem- brak wiadomości z mojej strony, to dobre wiadomości. A tych się trochę nazbierało w sumie:
+ jestem w domu i nigdzie więcej się nie wybieram
+ odstawiliśmy leki immunosupresyjne i część innych leków (właściwie odstawiliśmy je już we wrześniu, ale zapomniałem się pochwalić),
+ za mną ostatnia punkcja lędźwiowa z podaniem chemii (to też parę tygodni temu, ale jakoś nie wspominałem..),
+ morfologia całkiem przyzwoita (jak na poprzeszczepowego pacjenta),
+ chimeryzm 100% allo (czyli 100% szpiku dawcy w moim szpiku, pojawienie się moich własnych komórek może oznaczać wznowę - przyp. red.;)) ,
+ wchodzę po schodach (z pomocą) stawiając nogi naprzemiennie (co oznacza, że obie półkule mózgu ze sobą współpracują),
+ potrafię wspiąć się na ławę (ku "uciesze" rodziców i babci),
+ mama wróciła do pracy ( w tym czasie pilnuje mnie niezastąpiona babcia, bo ja, ze względu na obniżoną odporność itd., nie mogę sobie pozwolić na żłobek ),
+ wizyty kontrolne we Wrocławiu są coraz rzadziej (cotygodniowe pobieranie krwi w domu, to już pikuś),
+ przytyłem ponad pół kilograma [pudzian],
i uwaga uwaga
+ urosłem 2 centymetry! ha! znowu rosnę!

Krótko mówiąc: próbujemy wrócić do normalności. Na tyle na ile jest to możliwe w naszej sytuacji.
Czasem pytacie co u mnie, jak się mam i jakie teraz są rokowania. Trudno krótko i zwięźle odpowiedzieć na to pytanie. Idealnie w słowa ubrała to mama Lenki , mojej "białaczkowej koleżanki":
"W naszej chorobie jest tak, że dobry wynik oznacza święty spokój tylko na dzień pobrań, a zły wynik oznacza koniec świata" 
Lepiej bym tego nie ujął. Bo chociaż cieszymy się przeogromnie, że powoli wychodzę na prostą, nikt nie otwiera szampana z powodu zakończenia kolejnego etapu leczenia, ani nie skacze z radości. Cieszymy się tak "po cichu". I "po cichu" też się trochę martwimy. Tak tylko trochę. Białaczka to podstępne choróbsko i nigdy nie wiadomo czym zaskoczy. Białaczka lubi wracać. Mianem "zdrowy", będę mógł się pochwalić dopiero po 5 latach od zakończenia leczenia. Niemniej jednak wierzę, że tak właśnie będzie, a wszystko co złe już za mną. Teraz to już tylko kariera, piękne dziewczyny i wygrana w totka.

Ale..ale...

Ja się tak rozpisałem pitu pitu, a właściwie pojawiłem się tutaj dzisiaj przede wszystkim po to, by Wam p r z e o g r o m n i e   p o d z i ę k o w a ć ! 
Miesiąc temu, na moje fundacyjne subkonto, wpłynęły pieniążki z 1% (tak, pomimo, iż się rozliczamy z US w pierwszym kwartale, to pieniążki wpływają na subkonta podopiecznych dopiero w okolicach października). 
Kolejny raz przekonałem się jak dużo Was jest, ile osób mi kibicuje! To NIESAMOWITE! Dzięki Wam, przynajmniej, wydatki związane z leczeniem/rehabilitacją/dojazdami nie spędzają nam snu z powiek.
W związku z powyższym:

Wielkie  p r z e o g r o m n e  DZIĘKUJĘ!!!