wtorek, 30 czerwca 2015

Zamknięcie sali przeszczepowej

Jutro wielki dzień. Mam nadzieję, że dzień, który zmieni moje życie.
Wieczorem przyjedzie szpik z Frankfurtu. Dziś nie dostaję już chemii. Czeka mnie za to toczenie płytek, bo wyniki zaczynają lecieć. Póki co jest to moja zerówka, ale z tego co podsłyszałem dawca ma grupę ARH+ i taką właśnie grupę krwi będę miał już niedługo.
Chwilowo odłączają mnie od wszystkiego i wreszcie widzę odrobinę więcej niż cztery ściany tej klitki. W tym czasie moja sala jest gruntownie sprzątana i naświetlana. Naświetlane jest wszystko. Od grzechotek, przez pampersy, chusteczki nawilżane i kosmetyki. Wszystko musi być nowe, hermetycznie zamknięte.
Od tej chwili,  przez cały czas przebywania ze mną, mama oprócz mundurka szpitalnego musi mieć na sobie fartuch fizelinowy, ochraniacze na buty, czepek na głowę i maseczkę. Wygląda to mniej więcej tak jak na załączonym obrazku. Zdjęcie zrobione ofoliowanym telefonem, więc jaką mamy jakość każdy widzi:) Przebieranie dotyczy każdego wchodzącego do "zamkniętej" sali. Niezależnie czy to pielęgniarka, rehabilitantka, lekarka czy pani Krysia z gazowni. Całe szczęście ja nie muszę spać w maseczce ani nic z tych rzeczy, bo bym tego chyba nie zdzierżył. Nie mogę z kolei ani na sekundę wysunąć nosa za drzwi. Każdy kij ma dwa końce. Każde wyjście z sali wiąże się ze zmianą odzieży od stóp do głów. Najlepiej więc ograniczyć wyjścia do minimum. Dobrze, że mama jest niejadkiem (rodzice nie mogą jeść/pić na sali) i ma dobry pęcherz;)
Zaraz po wejściu na salę muszę się porządnie wykąpać w wodzie destylowanej i założyć wysterylizowane ubranka. Zużyte pampersy, zaraz po zważeniu, wystawiane są za drzwi i panie pielęgniarki wyrzucają je tam gdzie trzeba. W miarę możliwości mleko również będą starały się podgrzewać pielęgniarki i przynosić mi do sali. Szpital zbankrutowałby na odzieży ochronnej-to raz, a dwa - umarłbym z głodu zanim mama by się poprzebierała. Moje wysterylizowane ubranka zapakowane są w dwa worki i trzymane poza salą. W razie konieczności zmiany garderoby pielęgniarka wyciąga rzeczy z pierwszego worka i przekazuje je mamie. Na sali mama wyciąga je z drugiego woreczka i dopiero wtedy mogę je założyć. Podobnie jest z pościelą. Tak się bawmy dopóki szpik dawcy nie zacznie pracować (2-3 tygodnie). Później mogą zacząć się innego rodzaju schody, ale nie ma co się martwić na zapas.
Skupmy się na tu i teraz.
DO BOJU!!!

8 komentarzy:

  1. Trzymamy ogromnie kciuki!!!!!!!!!!!!!wszystko musi być dobrze:) nie ma innej opcji;)))zdrówka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do boju! Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Do boju po zwycięstwo!Życze cierpliwości,wiary,siły,szczęścia zdrówka i oczywiście zwycięstwa:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle kciuków trzymanych jednocześnie musi przynieść szczęście!Trzymaj się maleńki!!Do boju!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia Wiktorku. Z modlitwą

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że wszystko idzie dobrze. Przesyłam uściski!
    Kira

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiktorku do boju :) zwyciężysz :) ( jak zawsze)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiktorku walcz bo nasz dla kogo♥

    OdpowiedzUsuń