wtorek, 7 kwietnia 2015
Święta, święta i po świętach
Wraz ze świętami skończyło się też moje "wczasowanie". Dzisiaj wracam do chemioterapii. Mimo, że nie cierpię chemii, to cieszę się z powrotu do leczenia. Szybciej zaczniemy, szybciej skończymy i szybciej będę zdrowy. Słoneczko, które od rana śmiało się wkrada przez moje okna, zwiastuje dobry dzień. Przy takiej pogodzie spacer mam dzisiaj jak w banku. Już nie mogę doczekać się południa. Lekarstwa, ważenie, mierzenie, pobieranie krwi, siusianie do woreczka. Wstaję z kurami, więc już koło 10tej mam wrażenie, że jest środek dnia. W tym tygodniu prowadzi mnie dr Dobek. Szybkie zreferowanie wyników
krwi, omówienie z mamą mojego zachowania i oficjalna zgoda na spacer. My
faceci jesteśmy konkretni. Przebieram nóżkami z niecierpliwością, kiedy w końcu powdycham świeżego powietrza, a czas się dłuży niemiłosiernie. Jakże ogromne jest moje zdziwienie, gdy w trakcie rehabilitacji, zauważam tatę stojącego przed drzwiami. A to ci niespodzianka! Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony: ja czy mama? Jedno jest pewne - lubimy takie niespodzianki. Wiedziałem, że to będzie świetny dzień, po prostu wiedziałem! Około dwunastej rozkoszujemy się w trójkę swoją namiastką normalności. Po powrocie dostaję działkę ARA-C i do wieczora mam spokój. Właściwie nie wiem po co mnie tu trzymają. Podanie chemii trwa około trzech minut, a resztę planu dnia z powodzeniem mogę przecież realizować w domu. Dam im jeszcze parę dni. Może sami wpadną na to, że ja przecież prawie zdrowy jestem, a moje miejsce jest w domu! Jeśli nie, upomnę się pod koniec tygodnia. A co! Trzeba umieć walczyć o swoje!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak,tak Wiktorku walcz o swoje;-)
OdpowiedzUsuńA Ty kochanie wiesz jak walczyć więc lada moment wywalczysz powrót do domu :) Życzę Tobie i Twojej mamie jak najszybszego powrotu do domu :) Trzymam kciuki i nadal się modlę za Ciebie Wiktorku .
OdpowiedzUsuń