Przez ostatnie dwa miesiące bardzo dzielnie znosiłem chemioterapię. Poza zupełnie zrozumiałym brakiem apetytu i rotawirusem, nie mogłem specjalnie narzekać. Niestety, promocja się skończyła. Bomba z opóźnionym zapłonem (zwana metotreksatem) wybuchła. Nie mogę nic przełknąć. Nie mogę spać. Wszystko mnie boli. Na płacz również brakuje mi energii. Mruczę z żalem ostatkiem sił. Widzę bezradność w oczach mamy. Chciałbym się do niej uśmiechnąć.. Jakoś ją pocieszyć.. Nie potrafię, mimo najszczerszych chęci.
Tyle u mnie. Dziś niestety nie powieje optymizmem. Pisać też nie mam mocy.
Kiedy ten koszmar w końcu się skończy?
"Święty Augustynie wszystko minie,wszystko minie-"tak mnie pocieszała moja śp.
OdpowiedzUsuńCiocia Jadzia.
Iza
Dużo sił Mały Wojowniku! <3 po burzy zawsze jest słońce :) Zdrówka i wszystkiego co dobre <3 Dasz radę przetrwać ten ciężki czas. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńWiktorku... wojowniku!!! Śledzę od początku Twoją walkę (dzięki Tobie zostałem dawcą) i wiem tak jak już kiedyś pisałem że wszystko będzie dobrze... Trzymam za Ciebie kciuki.... pamiętaj że musi być gorzej żeby było lepiej (inna kwestia że już wystarczy tego "gorzej" )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Twoja rodzinkę ;-)
Wiktorku kochany chłopczyku bądz dzielny,przecież jesteś Zycięscą dasz rade kto ma dać rade jak nie Ty.Bądz cierpliwy.Życzę dużo szczęścia,siły cierpliwości i zdrówka,zdrówka i jeszcze raz zdrówka :-)
OdpowiedzUsuńWiktorku piszerz'dobrze już było' ale pamiętaj i w to wierz,że dobrze jeszcze będzie.Trzymaj się Wiktorku i ucałuj dzielną swoją mamusie:-)
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze,musi być dobrze walcz walcz!!!!
OdpowiedzUsuń