sobota, 10 października 2015

Dobra passa

Przez ostatni tydzień dałem się trochę we znaki rodzicom. Na codzień grzeczne i pogodne ze mnie dziecko. Jednak gdy tylko zaczyna się coś dziać niepokojącego wyrastają mi małe różki. Ciągłe marudzenie, płaczliwość i ospałość są u mnie zawsze oznaką CZEGOŚ. Nie gorączkowałem, apetyt dopisywał, a jednak gdzieś tam mama się już o mnie martwiła. (To widać po oczach, wiecie?) Próbowałem jej jakoś wytłumaczyć, że to nie jest tak. Żeby nie panikowała. Że to nie musi być zaraz spadek hemoglobiny czy infekcja. Na próżno. Jechała na wizytę kontrolną jak na skazanie.
Pierwsza dobra wiadomość pojawiła się już na "dzień dobry". W grudniu, w dniu przyjęcia do kliniki ważyłem 7,7 kg. I po 10 miesiącach leczenia nareszcie przekroczyłem wagę 8 kilogramów. 400 gram a jaka radość! Nie ukrywam, że to takie małe "oszukaństwo", bo mój apetyt jest wspomagany farmakologicznie. Jestem jednak przekonany, że z czasem żołądeczek mi się powiększy, odstawimy lekarstwa, a apetyt pozostanie bez zmian. Czas mijał a uśmiech mojej mamy był coraz szerszy. Morfologia przyzwoita, więc strach nr 1 (niska hemoglobina) poszedł w zapomnienie. Kolejna dobra wiadomość (jak dla kogo?!) pojawiła się wraz ze szpatułką w mojej buzi. Sponsorem mego złego samopoczucia bez wątpienia są "czwórki" w natarciu. Z mamy ewidentnie uleciało powietrze. To tylko zęby. "Tylko" , a ja znów cierpię!
Gdy zakończyliśmy część miłą i przyjemną , mama przeszła do mniej wygodnych pytań. Przebywając ostatnio w klinice pani doktor mówiła, że raz w miesiącu będę musiał być wypłukiwany z żelaza. Kuracja trwa kilka dni, wymaga położenia się na oddziale i teoretycznie na przyszły tydzień przypadała mi w zaszczycie kolejna. Całe szczęście mój poziom ferytyny ( 1000 - dla wtajemniczonych;)) nie jest jeszcze najgorszy i spokojnie możemy skontrolować się za 2 tygodnie. Sześć dni w domu, jednodniowa kontrola we Wrocławiu, powrót do domu. W takich warunkach to ja się mogę leczyć. Uff.. Punktem drugim na liście spraw niewygodnych było szczepienie mojej siostry. Jest jedna szczepionka przeciwko polio, po której przez dłuższy czas nie mogę mieć kontaktu z osobą zaszczepioną. Pech chciał, że zgodnie z kalendarzem szczepień, tą właśnie szczepionkę powinna dostać w przyszłym tygodniu Hania. Masz babo placek.
Całe szczęście istnieje bezpieczny dla mnie zamiennik. Dostaliśmy więc stosowne zaświadczenie do przedłożenia w przychodni i nie będziemy musieli się się z siostrą rozstawać. Nasza rozłąka trwała już wystarczająco długo. Hania ucierpi jednak na tym fizycznie, gdyż standardowo szczepionka podawana jest doustnie (OPV), a jej w udziale przypadnie zastrzyk (IPV). Ale w końcu czego się nie robi..?
Jechaliśmy do Wrocławia pełni obaw, wracaliśmy z podniesioną głową. Całą wizyta na plus*. Dobra passa trwa i niech tak już zostanie.



*Nieustępujące furczenia się nie liczą, skoro gdy odkaszlnę osłuchowo jest w porządku, prawda?

2 komentarze:

  1. To dobre wieści :) Oby tak dalej :)
    Zęby są człowiekowi potrzebne nie tylko,żeby rozdrabniać pokarm ale też po to,żeby je zaciskać ,zgrzytać nimi ,ostrzyć je sobie,trzymać język za zębami,można też nimi świecić ;)
    Całuję Was mocno i pozdrawiam
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie,że takie dobre wieści masz dla nas:-)Pozdrawiam Cię bohaterze:-)

    OdpowiedzUsuń