
kilku dni uśmiechanie się przychodzi mi z trudem. Płaczę przy rozbieraniu, znielubiłem uwielbiane kąpiele, drżę gdy widzę zbliżające się panie pielęgniarki.. W domu mogłem sobie hasać na czworaka ,gdzie tylko chciałem i wkładać do buzi co popadło. Tu poraczkować nawet nie mogę, bo szpitalne bakterie tylko czyhają, by mnie dopaść. Do tego jestem ograniczony przez rurki i kable. I chociaż wszyscy dwoją się i troją by poprawić mi nastrój, niewiele mnie już cieszy. Czuję się zniewolony i nieszczęśliwy. To widać, słychać i czuć. W celu poprawy nastroju lekarze wprowadzili mi Asentrę. Lek o działaniu przeciwdepresyjnym. Bo chociaż w kondycji jestem niezłej, strach ich obleciał, że stracę swą wolę walki. A wszyscy wiemy, że pozytywne nastawienie, to podstawa. Obiecuję, że lada dzień się odbiję od dna rozpaczy. Jakoś się przyzwyczaję do szpitalnych realiów..
W końcu nawet najwięksi twardziele mają chwile słabości..
Tak, tak pozytywne myslenie to podstawa :-)
OdpowiedzUsuńWiktorku, po tych wstretnych chemiach szybciutko sie odbijaj i jakos to szybko zleci. Glowa do gory :-*
Wiktorku nie smuć się tak,jesteś dzielny i silny dasz radę.Ty umiesz walczyć najlepiej i zwyciężać!!!!Będzie dobrze bohaterze, trzymam kciuki!!!!
OdpowiedzUsuńWiktorku już raz pokazałeś jaki jesteś silny i dzielny,potrafisz walczyć.Teraz też dasz radę bo jesteś Zwycięzcą !!!
OdpowiedzUsuńCiocia Iza