
W ruch poszły antybiotyki i inhalacje. Niby wiedziałem, że osłuchowo nie jest tak źle, ale przyznam, że trochę strachu się najadłem. Co z tego, że zmian nie jest wiele, skoro moje wyniki po chemii poleciały tak w dół, że organizm nie ma czym się bronić. Przed oczami pojawiły się przebłyski z zeszłorocznego pobytu na intensywnej terapii.. Wielonarządowa niewydolność oddechowa.. Ropień płuca.. Itd.. Człowiek próbuje wymazać, to wszystko z pamięci, ale w chwilach zagrożenia, te myśli wracają jak bumerang.. Byleby tylko drugi raz tego nie przeżyć.. Byleby tylko nie dopuścić do tego co było.. I chociaż miałem się nie najgorzej, to częściej niż zwykle sprawdzali mi saturację, a planowaną na niedzielę punkcję lędźwiową odwołano. Słoneczko uśmiechało się do mnie na pocieszenie, jednak przy pneumonii o spacerze mogłem zapomnieć. Normalnie święta na wypasie.
Dzisiaj już zdecydowanie lepiej, inhalacje odstawione, a punkcja lędźwiowa za mną. Antybiotykoterapię trzeba jednak dokończyć, a mnie doleczyć, więc zaś jestem uziemiony.
Kocham cię życie.
Kochany Wiktorku trzymaj się mocno, dasz radę jesteś naprawdę niesamowity,trzymam kciuki za Ciebie.Dużo siły,szczęścia życzę na tej trudnej drodze do zdrowia,powodzenia.
OdpowiedzUsuń