Tak więc, wizyta na bloku operacyjnym mnie jednak nie ominie. Jutro usprawniamy obecnego broviaca (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie jak?) , a jak się nie uda (co bardziej prawdopodobne) zakładamy nowego. Pomyślałem "Pozamiatane..". Żarty się skończyły.. Teraz mama na pewno przełoży mnie przez kolano i wybije z głowy moje psikusy.. Ale nie! Uratowaliście moje cztery literki! Zdjęcia, którymi mama została zasypana na fb, tak jej poprawiły humor z rana, że "numer z broviakiem" uszedł mi płazem!
Dla nieposiadających twarzoksiążki, mowa o tych zdjęciach:
PS. Chemię zacząłem mimo wszystko, więc trzymajcie kciuki, żeby tym razem nie rozłożyła mnie na łopatki!
PS2. Żeby nie było wątpliwości. Te zdjęcia wywołały uśmiech nie tylko u mojej mamy. Ja też jestem zachwycony! To było bardzo bardzo BARDZO miłe:)))
Jak tu nie kochać życia i takich wspaniałych ludzi :)Ludzie są dobrzy ich wsparcie pomaga zachęca do dalszej walki,motywuje :) Wiktor Zwycięzca i jego wojsko :) Tak trzymaj Wiktorku :)Całuski :)Ciocia Iza
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki za powodzenie i niech moc będzie z Tobą przy
OdpowiedzUsuńkolejnej chemioterapii.
We wrocławskim RCKiK kazano mi poinformować osobę, na rzecz której oddałam krew - co niniejszym czynię za pośrednictwem www bo tylko stąd się znamy :) do tej pory nie wiedziałam o takiej praktyce. Pozdrawiam i przy tej okazji życzę samych pomyślności!
OdpowiedzUsuńWiktorku życzę Tobie i Twojej rodzince spokojnych świąt Wielkiejnocy żebyś szybko wracał do zdrowia.Dużo siły,cierpliwości i zdrówka.
OdpowiedzUsuń