Dzisiaj skończyłem równe pół roku. Mam 6 miesięcy, powinienem więc wcinać gotowaną marchewkę, poznawać nowe smaki i smakować wszystkiego po trochu niczym Magda Gessler. Póki co szczytem szczęścia jest 30 ml Nutramigenu. Dobrze, że dostaję mleczko przez sondę prosto do żołądka i nie czuję tego smaku, bo już sam zapach zniechęca. Tyle mojego. Jako, że trochę zmizerniałem na tej intensywnej, to chyba w końcu wyglądam na swój wiek. Do tej pory wiecznie mnie wszyscy postarzali. Z okazji mini urodzin zrobiłem rodzicom mini prezent. Płyn mózgowo-rdzeniowy i szpik czysty. Wciąż jestem w remisji. I to po miesiącu bez leczenia!
A no tak... Bo ja Wam nie mówiłem.. W czwartek pani hematolog zrobiła mi punkcję szpiku, punkcję lędźwiową i podała chemię podtrzymującą. Niby jakąś taką delikatną, bo jeśli spadną mi leukocyty, granulocyty czy inne "cyty", to rączka nie będzie się goić i płucka zdrowieć. Zaczęły mi jednak po niej trochę wychodzić włosy. Najwyraźniej ta chemia równie delikatna jak delikatny jest szary papier do pupy. Połowa fryzury i tak już się wytarła od ciągłego leżenia, więc jakoś mocno tej straty nie odczuwam. Może jak wyłysieję i kupię dres, to będę budził większy respekt na OITD?
Marzę by w końcu spróbowali mnie ekstubować. Chcę pokazać, że bez
respiratora będę sobie równie świetnie radził. Niestety, chętnych na
wyciągnięcie rury b r a k. Jacyś sceptyczni ci lekarze mi się trafili. Teraz strajki w modzie, to może mnie wesprzecie jakąś akcją? Już widzę zablokowaną ulicę i Was z transparentami: "Wyciągnąć rurę!", "Ekstubacja dla wszystkich", "Precz z respiratorem!" Póki co próbuję działać sam. I już, już jestem w ogródku.. Już, już witam się z gąską.. a tu HYC. Moja rączka zostaje zatrzymana w trakcie "lotu" po wolność. Każda taka próba złapania za rurkę intubacyjną zostaje udaremniana. Przypłacam to nawet pewnym ograniczeniem wolności. Wiedzieliście, że z pieluchy tetrowej można zrobić smycz? Ano można. Zrobili mi takową "smycz" na rękę, żebym miał ograniczone pole manewru. Teraz próbuję więc brać ich na litość. Leżę grzeczny jak aniołek. Rączką co najwyżej maminy palec ścisnę. Może kiedyś mnie w końcu rozintubują..? Codziennie przewija się temat
tracheotomii. Jestem sztucznie wentylowany już ponad miesiąc, więc teoretycznie czas najwyższy. Tylko praktycznie, ja
się pytam - po co mi kolejna dziura? I tak jestem pocięty już wzdłuż i
wszerz.. Chyba osamotniony w tej kwestii nie jestem, bo mimo, iż temat
gorący już od ponad tygodnia, to wciąż na "myśleniu o tracheotomii" się
kończy. Muszę ich w końcu czymś pozytywnie zaskoczyć, bo w zasadzie od kilku dni stoję w miejscu. Grunt, że gorzej nie jest. A może nawet ciupinkę lepiej? Nawet dziecko wie, że kropla drąży skałę.
Drenaż założony po operacji wyciągnięto w piątek. Płucka pod względem "pooperacyjnym" wyglądają ok, natomiast pod względem "ogólnozdrowotnym" już niekoniecznie. Być może intensywne oscylacje, które miesiąc temu ratowały mi życie, trwale te płucka uszkodziły. Się okaże. Jestem dzieckiem szczęścia, więc będę dobrej myśli.
Rączka też powoli zaczyna ładnie się goić. Ropy już się stamtąd pozbyliśmy, ale o zaszyciu wciąż nie ma mowy. Jako że złoty chłopak ze mnie , to założyli mi srebrny opatrunek. Taki niby super ekstra na ciężko gojące się rany. Co dwa dni odbywa się akcja pt. "Pokaż kotku co masz w środku?" i przy okazji chirurdzy zmieniają opatrunek. A ponieważ nieszczęścia chodzą parami, to dzisiaj chirurdzy przyszli do mnie w trójkę. Pojawiła się iskierka nadziei, że obędzie się bez przeszczepu skóry. Zobaczymy co powiedzą za dwa dni.
To tyle na dziś. Jutro nowy dzień i nowe wyzwania. Idę spać by zbierać siły do walki.
Spokojnej nocy!
Wszystkiego najlepszego Wiktorku, życzymy Ci dużo zdrowia i oczywiście szczęścia... Długo się nie odzywałeś, ale widzę że w tym czasie dzielnie walczyłeś i są tego efekty... przesyłamy pozdrowienia dla Rodziców i czekamy na dalsze wieści... wiemy że będą one coraz lepsze bo w końcu kto jak kto ale Wiktor Zwycięzca da rade.... Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńwalcz proszę
OdpowiedzUsuńWiele serdeczności Wiktorku w Twoje pół roczku. Oby każdy dzień przynosił malutką poprawę, przybliżając do wyzdrowienia. Ściskamy mocno!
OdpowiedzUsuńPół roku życia masz Wiktorku za sobą...dwa miesiące ciężkiej walki o życie,dzielny waleczny chłopiec z Ciebie!! Życzę Ci aby każdy kolejny dzień zbliżał Cię do zwycięstwa !!
OdpowiedzUsuńIza
Wiktorku z okazji Twojego 'pół-rocza'życzę Ci dużo zdrówka,szczęścia cierpliwości i siły.Pamiętaj po burzy świeci słońce i niedługo na pewno zaświeci dla Ciebie i Twoich rodziców.
OdpowiedzUsuń