czwartek, 14 kwietnia 2016

"Sanatorium"

Milczę, bo co tu pisać jak niewiele się dzieje. Nie mogę rozpocząć kolejnego cyklu, ponieważ pupa wciąż przypomina obraz nędzy i rozpaczy. Gdybym zaczął chemię, tak jak planowano w piątek, rana nigdy by się chyba nie zagoiła. Póki co szału nie ma, ale ranka powoli, baaardzoooo powooooli się zasklepia. Każda zmiana pampersa (a tym samym zamiana opatrunku) doprowadza mnie do szewskiej pasji. Dopóki nie dochodzi do zmiany pieluchy, humor mi dopisuje. Irytuje mnie tylko fakt, że siedzę w klinice tak zupełnie bez sensu. Jakieś tam antybiotyki, kilka kroplóweczek, a poza tym nuda. Prawie jak w sanatorium. Gdyby nie ta nieszczęsna pupa tydzień chemii byłby już za mną. Z braku ciekawszych zajęć udzielam się medialnie;)  Kto jest tu świeżutki,  moją historię w skrócie przeczytać może tutaj:
KLIK

1 komentarz:

  1. Czekam na Ciebie Maluchu :) Doczekam się :) Wierzę w to mocno ,że już niedługo się zobaczymy :) Całuję mocno :)
    Ciocia Iza

    OdpowiedzUsuń