poniedziałek, 5 stycznia 2015

Małe radości

Jak coś mówię, to słowa dotrzymuję. Ja nie śpię w nocy, to inni też nie muszą!
Właściwie chciałem zasnąć. Nawet tarłem oczka, żeby poinformować mamę. Tę sztukę komunikacji już opanowałem. Hmm.. Tylko jak zademonstrować, że mnie coś boli?
Płacz! Tak, płacz jest dobry na wszystko. Po próbach karmienia, lulania, zabawiania, zmianie pieluch W KOŃCU dostaję coś przeciwbólowego. 10 minut i śpię jak aniołek.
Można było?
...
Po przebudzeniu czuję się jak młody bóg. Dzisiejszy dzień zapowiada się super! Uśmiecham się od rana i w nagrodę, zaraz po chemii, odłączają mnie od kroplówki. Nareszcie nie będę przykuty 24 godziny na dobę do łóżeczka! Teraz będę się płukał tylko 16:)
Nigdy nie sądziłem,że spacer po korytarzu może dać tyle radości! Tak, tu cieszą małe rzeczy.
To jeszcze nie wszystko. Pani doktor mówi, że na dniach będę mógł wyjść na najprawdziwszy spacer na świeżym powietrzu! Jabadabaduuuu! Nie wiem kto się cieszy bardzie? Ja czy mama?
Ogólnie mi jakoś weselej dzisiaj. Marcinek dostał pozwolenie na ulepienie bałwana, Adasia przenieśli w końcu do mniejszej sali, a dwuletnia Danusia wraca do domu!
Nie to żebym jej nie lubił.. Starsze dziewczyny są całkiem fajne. Mam nadzieję jednak, że więcej się nie zobaczymy. Bynajmniej tutaj.
...
Pod wieczór robię się niespokojny. Marudzę godzinę, drugą, trzecią.. Mama idzie do pań z pielęgniarek czy może mnie coś boleć po tej dzisiejszej chemii. No w końcu załapała!
Chwilowo przynosi mi to ulgę, ale CHWILOWO. Znów marudzę.. Nie, tym razem nie mam zamiaru tyle czekać, aż zakumają, że cierpię. Wyciągam grubszy kaliber - PŁACZĘ ILE SIŁ!.
Udało się. Przychodzi doktor. Bada mnie i pyta jak poprzednie noce po chemioterapii. Tak samo. Ot co.
Tak samo więc dostaje coś przeciwbólowego. Moje oczy robią się coraz cięższe.. i cięższe..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz