sobota, 14 marca 2015

Piątek trzynastego

13 marca
Udało się. Zrobiłem to. Wczoraj wieczorem jak gdyby nigdy nic zacząłem ciągnąć butelkę. Normalnie sam byłem zdziwiony, gdy w kilka minut przestałem być głodny. Jednak jedzenie strzykawką nie było takie fajne. Ledwo osiągnąłem spektakularny sukces, a przestałem to jedzenie otrzymywać. Od 4 w nocy jestem na czczo i z każdą godziną coraz mniej mi się to podoba. Ja się pytam: za co?  Ledwo oczy otworzę, a mama myje mnie kolejny raz płynem antyseptycznym. Kąpiel o 7 rano? Ja rozumiem, że podczas operacji muszę być czysty, ale bez przesady..O 9.30 podjeżdża po mnie karetka. To lubię! Pierwszy raz uśmiecham się od ucha do ucha. Szkoda tylko, że droga na chirurgię dziecięcą jest taka krótka. Zanim trafię na blok operacyjny muszę odczekać swoje w poczekalni. Mimo że, na górze już czekają na mnie i przebierają nóżkami z niecierpliwością, to muszę przejść przez tą chorą biurokrację. Około 11 w końcu jestem tam gdzie trzeba. Znieczula mnie dr Lipa, więc oddycham z ulgą. W razie czego, "po starej znajomości", miejscówkę na OITD mam zarezerwowaną. Po dwóch godzinkach jest już po wszystkim. Udało się zamknąć rączkę i obyło się bez przeszczepu skóry. Broviac założony. Parametry stabilne. Nie ma lipy z dr Lipą. Piątek trzynastego okazuje się dla mnie szczęśliwy. Nigdy nie byłem przesądny. Muszę trochę dojść do siebie, więc na hematologię wracam dopiero po 17tej. Nareszcie mogę zjeść! Mama się boi czy "za karę" nie będę miał znów oporów przed ssaniem. Jestem tak spragniony, że szkoda mi czasu na strojenie fochów i wciągam aż się uszy trzęsą. No. Teraz to ja mogę z głodnym pogadać.Tylko rączka daje mi popalić. Każda zmiana pozycji to dla mnie ból. Mama próbuje mnie zagadać i całkiem nieźle jej to wychodzi. Humory nam dopisują. Jest prawie jak dawniej. Tylko "prawie" robi różnicę. Dochodzi 1 w nocy. Mama robi się senna, a mi szkoda czasu na takie głupoty. Swoje już się przecież w życiu się naspałem. W nocy jestem dość absorbujący. A co. Niech mama wie, że ma syna!

Wybaczcie, że ostatnio rzadziej się odzywam. Powoli wracam do żywych, ale wszystko zajmuje mi sporo czasu. Jedzenie, rehabilitacje, podawanie leków, zmiany pieluch, opatrunków, pościeli. W wolnej chwili bawię się z mamą. W ostateczności śpię. Cieszymy się chwilą.
Mamy przecież TYLE do nadrobienia!

4 komentarze:

  1. Gratuluje jesteś 'mistrzem':-)

    OdpowiedzUsuń
  2. super Wiktorku jestem zadowolona z twoich postepow

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie wiadomości wprawiają mnie w dobry humor :) Kochany chłopczyk ! Dzielny! Trzymamy kciuki w Głogowie i myślimy o Was .Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiktorku, rozpocząłeś drogę w dobrą stronę; tak trzymaj i nie zatrzymuj się na długo. Bo Twoi rodzice i my wszyscy czekamy na dalsze dobre wieści. Trzymaj się dzielnie.

    OdpowiedzUsuń