czwartek, 1 września 2016

Powoli do przodu

Moje życie jest dość nieprzewidywalne. Niewiele rzeczy mogę sobie zaplanować, nigdy nie wiem kiedy wyląduje w szpitalu, ani czym (szeroko rozumiana) białaczka mnie zaskoczy tym razem. Dla odmiany życie zaskoczyło mnie pozytywnie. Za mną kolejna punkcja lędźwiowa z podaniem chemii, a pobyt w szpitalu był krótszy niż przewidywałem. W poniedziałek na spokojnie zameldowałem się na oddziale. Odwiedziłem starych znajomych, pospacerowałem starymi szlakami i dzień jakoś zleciał. Za to wtorek - normalnie szybka akcja. Znieczulenie ogólne, punkcja, wybudzenie,a pod wieczór bylem już w domu. Dobry pobyt w szpitalu,to krotki pobyt w szpitalu. Aż sam sie zdziwiłem, że tak się spisałem. Normalnie byłbym tam do środy. Podczas pobytu w klinice każdy, kto mnie trochę lepiej zna, pytał jak z moim jedzeniem. Uczepili się. Jak już kiedyś wspominałam: nie samym chlebem żyje człowiek! Niem
niej jednak miło, że mnie tak znają. Jeszcze milej wywoływać uśmiech u cioć tupotem moich małych nóżek. Wciąż wyglądam trochę jak pijany bąk, ale tyle czasu czekałem aż będę miał siłę dreptać, że teraz każdy krok cieszy podwójnie! Do Einsteina też jeszcze sporo mi brakuje,ale powoli, małymi kroczkami, posuwam się do przodu. Pobyt w domu zdecydowanie mi służy.

2 komentarze:

  1. Wiktorku super,że do przodu i życzę Ci żeby było tak dalej.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiktorku tak trzymaj chłopie :) Och dzielny Ty jesteś nadzwyczaj :)
    Ciocia Iza

    OdpowiedzUsuń