czwartek, 12 maja 2016

Detoks

Wiem, wiem.. Dawno się nie odzywałem. Planowałem odezwać się wczoraj. Miałem nawet pomysł na tytuł posta: "Rozdział zamknięty", gdyż została mi ostatnia dawka chemii (nie licząc chemioterapii, którą otrzymam przed przeszczepem). Jedna jedyna. Taki piętnastominutowy wlew. Taka tyci tyci vindezynka.  Już zacierałem rączki, że ten etap leczenia w końcu będzie za mną.. I co? Dupa blada. I to nie z mojej winy! Nie myślcie sobie! Ja tym razem byłem grzeczny.. W aptece i hurtowni zabrakło dla mnie jednej, cholernej dawki cytostatyku.. Przepraszam za niecenzuralne słownictwo, no ale ręce opadają.. i to aż po same pięty.. Dawkę uzupełniającą mam dostać kiedyś tam w przyszłości. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. A w poniedziałek przecież zaczynam już radioterapię (jeśli morfologia mi się nie posypie). Dwa tygodnie naświetlań i na przeszczepy. Czy w międzyczasie będę miał jakąś chwilę oddechu w domu? Tego też nie wiem. Nic sobie człowiek nie może zaplanować. Nic a nic.
Tymczasem wyrodni lekarze wraz z wyrodną matką postanowili mi odstawić nalpainę. Że niby nie wyglądam na cierpiącego.. No i pierwsze kilka godzin były całkiem znośne, nie powiem.  Potem zacząłem wrzeszczeć tak głośno, by nie wątpili, że cierpię. Tylko nie z bólu, a z głodu. Narkotycznego głodu. Aktualnie dostaję metadon i jest całkiem w porządku. Trzeba iść na kompromisy. Dzisiaj, chyba idąc za ciosem, odstawili mi żywienie pozajelitowe. Mam wrażenie, że po złości, bo przecież nie jem nic. Jak nie prośbą, to groźbą? Dobre sobie. Myślą, że jak mnie przegłodzą trochę to zacznę jeść? Pff... Chociaż z drugiej strony.. Gdybym zaczął jeść, to nie byłbym uwiązany cały czas do kroplówki... Hm.. Muszę to przemyśleć. Zrobię bilans zysków i poinformuję Was o podjętej decyzji za kilka dni;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz