środa, 8 czerwca 2016

Przeszczep bis

Przeszczep, przeszczep i po przeszczepie...
Wiecie.. Albo może przypomnę.. Sam przeszczep, to "pikuś". To nie żadna operacja, nikt mnie nie

kroi, ani nie wbija żadnych igieł w kręgosłup. Nic z tych rzeczy. To taka jakby kroplówka. Szpik jest podawany przez broviaca, tak samo jak krew, płytki, chemię czy wszelkie lekarstwa. W tym roku przeszczep był podawany z preparatu mrożonego, gdyż Helga (moja dawczyni życia) oddała go więcej niż moje małe ciałko potrzebowało i dwa woreczki w razie "w" zamrożono. To"w" niestety nastąpiło i dzisiaj jeden z woreczków poszedł w ruch. Rok temu szpik był "świeży", więc po prostu kapał sobie z woreczka kap, kap, kap.. I tak przez kilkadziesiąt minut. Dzisiaj był expres. Normalnie pendolino.
Cała otoczka trwała może kwadrans, a samo podanie szpiku ze trzy minuty. Przy podawaniu szpiku z preparatu mrożonego jest inna procedura. Trzeba podać preparat zaraz po rozmrożeniu, więc pan doktor podawał go strzykawką. Chociaż mnie nie bolało (jeszcze) darłem się wniebogłosy, jakby mnie faktycznie kroili. Nie cierpię czujnika mierzącego saturacje i tętno. Do tego irytowało mnie to całe zamieszanie. Gdy wszyscy sobie poszli zasnąłem jak kamień.
Po przebudzeniu nie było już mi do śmiechu. Płakałem.. i płakałem. Dostałem przeciwbólowe. I dalej płakałem.. Nikt mnie nie rozumiał o co kaman. Gdybali tylko, że może mnie boli..  że może mi niedobrze.. Prawda jest taka, że jedno i drugie. Muszę się w końcu nauczyć mówić, bo ten brak zrozumienia jest czasem nie do zniesienia. Co mnie zaskoczyło jeszcze, a czego nie było w zeszłym roku, to zapach. Dość nieprzyjemny. Cały capię jakby przecierem pomidorowym. I to tak "daje", że mamę i tatę muli, pomimo maseczek. A co ja mam powiedzieć??? Normalnie nigdy w życiu nie tknę pomidorówki! Brr.. Mam nadzieję, że szybko to minie. Ponoć ten zapach jest normalny przy autoprzeszczepach. Ja wprawdzie miałem przeszczep allogeniczny (od osoby niespokrewnionej), ale jakby nie patrzeć ze swoim szpikiem żyłem raptem 10 miesięcy, ze szpikiem Helgi -dziewięć. Toż on już prawie jak mój własny. A mam zamiar przeżyć jeszcze tych miesięcy trylion. Kto mi zabroni?

Kciuków trzymać nie przestawajcie. Teoretycznie schody wciąż przede mną.. Mam nadzieję, że w tym roku przejdę wszystko łagodniej.. Nie zaszkodzi mi jednak trochę pokibicować;)

11 komentarzy:

  1. Trzymamy kciuki cały czas!!!! Powodzenia mały wojowniku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za Ciebie (i Twoich rodziców cały czas) i wiem że będzie dobrze.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy kciuki <modlimy się za Ciebie i Twoją rodzinę !! Wygrasz tą walkę !!
    Ciocia Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocno,mocno trzymam kciuki za Twoje zwycięstwo!!!Życze szczęścia,zdrowia i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrówka, Mały Wielki Człowieku :* Będzie dobrze, bo musi być dobrze! Kibicuję Ci z całego serca!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrówka, Mały Wielki Człowieku :* Będzie dobrze, bo musi być dobrze! Kibicuję Ci z całego serca!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrówka, Mały Wielki Człowieku :* Będzie dobrze, bo musi być dobrze! Kibicuję Ci z całego serca!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochany mały-wielki człowieczku trzymamy kciuki baaaaardzo, baaaaardzo mocno i nigdy ich nie puścimy. Wracaj szybko do zdrówka słoneczko. Buziaczki maluszku :-). Zapomniałabym no i możesz pozdrowić staruszków i życzyć im wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochany mały-wielki człowieczku trzymamy kciuki baaaaardzo, baaaaardzo mocno i nigdy ich nie puścimy. Wracaj szybko do zdrówka słoneczko. Buziaczki maluszku :-). Zapomniałabym no i możesz pozdrowić staruszków i życzyć im wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymamy kciuki caaały czas ;)).
    Zaglądam na Twojego bloga regularnie i zawsze niezmiernie cieszy mnie każda dobra wiadomość. Trzymaj się, słoneczko ;)) ;*

    OdpowiedzUsuń