piątek, 20 lutego 2015

Cud potrzebny od zaraz..

Trzy tygodnie. Trzy tygodnie na OITD, trzy tygodnie w śpiączce farmakologicznej, trzy tygodnie bez ciepłych ramion mamy.. Niby minęło już tyle czasu, a ja mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Lekarze podejmują różnego rodzaju działania, jednak brak efektów sprawia, że zaczynam się pogrążać w marazmie. W środę dużo się działo. Dużo trudnych rozmów z lekarzami. Czas podejmowania decyzji. Na pierwszy rzut poszła rączka. Jako, że VIPy jak ja nie jeżdżą na blok operacyjny, to chirurdzy zjechali do mnie. Tuż przed zabiegiem ostrzegli mamę, że usunięcie tkanek martwiczych to poważna sprawa. Nie wiedzą jak poważnie to wygląda w środku, ale może się okazać, że jak zaczną wycinać co trzeba, to w końcu zostanie sama kość.
Nieco przyspieszony oddech. Nieco głośniejsze przełknięcie śliny. Nieco szybsze bicie serca.
Co zrobić, wyboru nie mamy. Do dzieła!
No cóż, ropowica okazała się rozległa. Chirurdzy nie bawili się już w półśrodki. Mam wrażenie, że wycięli mi pół ręki, ale całe szczęście tak źle nie jest. Rana póki co wciąż otwarta i codziennie do niej zaglądają, płuczą i usuwają kolejne martwe tkanki. Chyba nie jest najgorzej, bo jeśli wszystko będzie szło tak dalej, to w poniedziałek w końcu mi ją zszyją. Rączka nie będzie już w pełni sprawna, ale wciąż będzie. Całe szczęście medycyna idzie do przodu. Wyzdrowieję, to przyjdzie czas na przeszczep mięśni i rehabilitacje. Zresztą, jedna ręka wystarczy by zdobyć biegun, wspiąć się na Kilimandżaro czy napić się głupiego piwa. A ja rączki mam dwie. Z tym, że jedna będzie trochę ograniczona ruchowo. Ot, wielkie mi halo.
Pozostaje wciąż ropień na płucu. Ułożony w najgorszym możliwym miejscu - na środku. Drenaż może okazać się nieskuteczny, z kolei usunięcie ropnia chirurgicznie może się wiązać z usunięciem całego prawego płuca. Bez ręki można żyć, ale tylko z lewym płucem, w dodatku wciąż chorym, już niespecjalnie. Owszem, może oddychać za mnie respirator, ale co to za życie? Profesor P. decyduje się na drenaż. Wydaje się być zadowolony ze swego dzieła, ale dr Grubcio już niekoniecznie. Grubcio chirurgiem nie jest, ale kurczę, lubię gościa.  Ufam mu, więc jego posępniejsza mina mnie martwi. W wyniku nakłucia klatki piersiowej powstała odma, a to z kolei zupełnie mnie dyskwalifikuje do komory hiperbarycznej, którą rozważali by wyleczyć rączkę. Na razie się drenuję, ale nie wiem nawet czy ten dren jest tam, gdzie powinien być. Mijają dwa dni od założenie drenażu, a ja wiem, że nic nie wiem. Gubię się w tym co mówią lekarze. Najzwyczajniej w świecie nie ogarniam. Lekarze mówią, że już dawno przekroczyli granicę podejmowania decyzji bezpiecznych. Co się cykacie? Do odważnych świat należy! Grunt, że stoimy po jednej stronie barykady i nie poddajemy się. Dostaję końskie dawki antybiotyków i leków sedujących. Konia by powaliło, a ja otwieram oczy i wiercę się. Nawet chorą rączką trochę ruszam. Początkowo lekarze radzili by mnie nie dotykać, ale gdy się przekonali, że znajomy dotyk mnie uspokaja - odpuścili. Niech wiedzą jaki silny jestem! Nie mogę zapłakać. Nie mogę się uśmiechnąć. Chociaż przez zaciśnięcie palca i wyciszenie się powiem: "Dziękuję, że ze mną jesteście. Kocham Was."
Cudowna rodzina mi się trafiła. Naprawdę,  Mam nadzieję, że rozumieją co próbuję im przekazać..


Mam marzenie.
Takie malutkie. Maciupeńkie.
Najzwyczajniej w świecie przytulić się do mamy..

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mi tego brakuje..

6 komentarzy:

  1. Cuda się zdarzają w najmniej oczekiwanym momencie przychodzą i pokazują ze istnieją życzę ci Wiktorku tego doświadczenia codziennie bo ty i twoja rodzina zasługujecie na to jak inny . Nigdy nie zrozumiemy dlaczego spotykają nas rzeczy trudne ale to jest częścią naszego życia a pokonanie tego dowodzi jak silni jesteśmy . A ty mój drogi jesteś prawdziwym wojownikiem - najmocniejszym z możliwych trzymam mocno kciuki każdego dnia .

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiktorku!
    Nadzieja jest drogą, którą podążasz, a Twoim przeznaczeniem jest ZWYCIĘSTWO!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiktorku jesteś dzielnym chłopczykiem na pewno dasz rade i czeka na Ciebie ZWYCIĘSTWO nie może być inaczej bądz cierpliwy.Masz mądrą,rozsądną i kochającą rodzine z którą ZYCIĘŻYSZ z tym choróbskiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Święta Rito,

    Orędowniczko w sytuacjach beznadziejnych,

    Pocieszycielko zasmuconych,

    Obrono i ucieczko opuszczonych,

    Wierna orędowniczko we wszystkich potrzebach, módl się za Wiktorka i jego rodzinę .

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiktorku ileż w Tobie jest siły i determinacji w walce o życie.Nie poddawaj się dziecko ,cuda się zdarzają ,tyle razy udowodniłeś w sytuacjach w których wydawałoby się,że już nic się nie da zdziałać ,że jesteś ,że żyjesz ,że chcesz żyć!!Walcz Kochany !Czekamy na Ciebie.Modlimy się i wierzymy . Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno nam pojąć cierpienie małego dziecka, trudno znieść sytuację, że jego mama nie może wziąć je w ramiona i utulić. Choć jesteście zasmuceni, choć czasami nadzieja przygasa, to jest z Wami wzajemna miłość. Wiktorek ją odczuwa z Waszej bliskości, z głosu, dotyku. Wytrwajcie!

    OdpowiedzUsuń