wtorek, 5 maja 2015

Wiwat granulocyty!

Od wczoraj kombinuję jakby tu przedłużyć sobie ferie w domku. Obmyślam plan zniechęcenia mamy i przystępuję do działania. Marudzę, mruczę, jęczę, kwęczę, budzę się często w nocy. I nic. Ponieważ jestem chłopak na opak próbuję jak nie groźbą , to prośbą. Uśmiechy, przewracanie z brzuszka na plecy, ale nawet magiczne "mmMAmMA" nie pomaga. Mama pakuje nasze manatki, a mój los wydaje się przesądzony. Skoro świt ruszamy do Wrocławia. Nie ratują mnie tradycyjne korki we Wrocławiu, ani trzygodzinne czekanie w kolejce do lekarza. I gdy już zaczynam godzić się ze swoim psim losem, ratuje mnie pani doktor. Słucham i własnym uszom nie wierzę. Ja, dziś, wracam do domu! Chociaż raz to co chcą lekarze jest równorzędne z tym co chcę ja. Za mało mam granulocytów i nie nadaję się do rozpoczęcia cyklu chemioterapii. Ha! Tak się stawia na swoim. Jestem "odroczony" do czwartku. Wprawdzie straciłem pół dnia na bezsensowną wycieczkę, ale za to zyskałem dodatkowe półtorej dnia z mamą, tatą i siostrą. Jakby nie patrzeć wychodzę na plus. Mój entuzjazm nie udzielił się jednak mamie, która chciałaby żebyśmy jak najszybciej mieli wszystko "z głowy". Nie dygaj mamuśka. Jeszcze zdążę wyzdrowieć. Przecież i tak co się odwlecze..
A póki co CARPE DIEM!

2 komentarze:

  1. Oj Wiktorku Ty to lubisz kombinować:-)Serdecznie pozdrawiam i trzymaj się mocno zuchu;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Chwytaj dzień " !! Trzymaj się Maluszku !!Ciocia Iza

    OdpowiedzUsuń