niedziela, 28 czerwca 2015

Względny spokój

Coś Wam powiem...

Jestem BARDZO dzielny!

I mam pierwszego zęba:)!!!


Niestety mam też wciąż w sobie paskudną bakterię Klebsiellę. Podobnie do bakterii, którą miałem na OITD jest menda bardzo odporna na antybiotyki. Pewnie to jakieś siostry. Przy każdej zmianie pampersa mama musi mnie psikać Octaniseptem i smarować specjalną maścią. Antybiotyki też cały czas biorę. Jeśli nie zniknie jakimś cudem do jutra będą mnie (o zgrozo!) cewnikować, by upewnić się czy jest w moczu czy tylko w kale. Na domiar szczęścia nie panuję nad swoimi czterema literkami i trzaskam kupę za kupą. I dupcia mi się odparza, mimo że pupę też smarujemy czym się da. Co dojdzie do siebie trochę, to znów czerwona. Wbrew temu co zapowiadali i w przeciwieństwie do innych dzieci, wcale nie przestaję jeść. Ba, jem lepiej niż wcześniej! W kilka godzin wyrobiłem już swoją dobową normę. Taka miła odmiana po wiecznym braku łaknienia. Wilczy apetyt sponsorują sterydy. 
Monitoring serduszka oczywiście non stop, a na czas podawania immunoglobulin jakichś tam, mama musi siedzieć i patrzeć na mnie. Tak po prostu. Jak sroka w kość. Ponoć są wstrząsowe i trzeba trzymać rękę na pulsie. A kiedy nie trzeba ja się pytam? Ciągle tylko mnie badają, obserwują, monitorują. Czuję się jak w jakimś reality show!
Dzisiaj pojawiła się też gorączka. W zasadzie nie wiadomo czy to przez chemię czy ząbkowanie. Czy też taka kumulacja. Tutaj nie lekceważą jednak niepokojących sygnałów i od razu pobrali krew na posiew czy czegoś nie załapałem. Co jak co, powikłania w postaci gorączki i biegunek biorę w ciemno. Chwilami tracę już swój pogodny nastrój, ale mimo to zyskałem na oddziale ksywkę Śpiewak. Osobiście bardziej mi się podobało jak na oddziale czwartym mówili do mnie Lolek (że niby podobny), Dżolero czy Alvaro (a bo ja taki amant jest;) Ale może być też i Śpiewak. W końcu gdy tylko nic mi nie doskwiera umilam czas wszystkim swoim sopranem. Wiem, to takie niemęskie. Miejcie jednak na uwadze, że mutacja wciąż przede mną.
Biorąc pod uwagę wszystkie moje perypetie podczas wcześniejszych chemioterapii , teraz trzymam się naprawdę nieźle. Codziennie rano budzę się i dziękuję Temu Na Górze, że kolejny dzień za mną. I że minął względnie spokojnie. Oby tak dalej!

2 komentarze:

  1. Zaglądam tutaj do Was codziennie i trzymam mocno kciuki. Sama jestem mamą 14 miesięcznego brzdaca a Twoja mama Wiktorku miałam okazję poznać jeszcze w czasach szkolnych. Życzę dużo dużo zdrówka! Wszyscy czekamy na kolejne wieści. Aha. Próbowaliscie Bepanthenol na pupę? Nam zawsze pomagal;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdziwy zuch z Ciebie Wiktorku:-)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń